„…
Psu aż zabiło serce mocniej z wrażenia. Nie w smak była mu ta hojność
czarodzieja, więc zaczął gorączkowo rozmyślać, co może zrobić. Jego uszy
oklapły, język zwiesił się z pyska, a oczy zrobiły się tak kaprawe, jakby od
tygodnia nie spał …”
Każdemu
czasami potrzebna jest odrobina magii aby odczarować tą szarą rzeczywistość.
Sądzę, że książka, o której pragnę opowiedzieć kilka słów jest idealnym
przykładem przenikania się dwóch światów. To zabawa, czary, ale i nostalgia.
Czy
po części mamy uważać na to, czego sobie życzymy? Może, ale samo rzucanie
zaklęć niesie ze sobą spore ryzyko. Wielu śmiałków próbowało stworzyć różdżkę,
dzięki której można byłoby zapanować nad przekorną naturą magii.
Udało
się tego dokonać siedemnastoletniemu Magnusowi, który mieszkał w Fershey, w
jednej z podlondyńskich mieścin. W XI wieku Magnus był pilnym uczniem szkoły
magicznej, ale nader często wpadał w kłopoty i nie inaczej było w dzień
wielkiego odkrycia, kiedy uciekając przed miejscową szajką przestępców,
nieopatrznie przeniósł się do czasów współczesnych.
Niestety
jego różdżka co rusz dostawała się w niepowołane ręce, albo w pysk … Czy to
jakieś żarty? Na pierwszy rzut oka widać, że niektóre wydarzenia kosztują
Magnusa sporo wysiłku.
Magnusa
zdradzają pewne rzeczy. To mimika twarzy, oddająca wysiłek. Krzyk z całych sił,
a w rzeczywistości słowa, które są ledwo słyszalne kreują całą postać bohatera.
Magnus to młody – niespełna siedemnastoletni czarodziej. Rodziców stracił, gdy
miał siedem lat. Wtedy bardzo szybko nauczył się, że bez ciężkiej pracy trudno
cokolwiek osiągnąć. Może nie wyróżniał się na tle innych rówieśników
nadzwyczajną inteligencją, ale był uparty i zawzięty. Jego pokój to nieład, ale
i swoista wyspa skarbów. Wszystkie opisy przenoszą odbiorcę w świat wyobraźni,
a czarno – białe fotografie oddają klimat. W tym świecie każdy może uczyć się
czarować, ale Magnus uczył się dopiero drugi semestr, a wybrany przez niego
kierunek dotyczył alchemii i ogólnie pojętej magii praktycznej.
Początek
publikacji przenosi czytelnika do XI wieku, kiedy to na świecie żyły niesamowite
stworzenia, a magia była na porządku dziennym. Niestety rzucanie czarów wiązało
się też ze sporym ryzykiem, albowiem każde zaklęcie niosło ze sobą pewne
konsekwencje i tak na przykład, gdy ktoś rzucił na siebie chwilowy czar siły,
to musiał liczyć się z tym, że jeszcze tego samego dnia popadnie w całkowite
osłabienie. Powiecie, że to dość mało praktyczne, ale bardzo wierne
odzwierciedlenie samej sytuacji.
Magnus
kiedy chciał skorzystać z różdżki by cofnąć czas o kilka godzin, przez pomyłkę
przeniósł się do obecnych czasów. W chwilę potem stracił przytomność, a różdżką
wyglądającą jak zwykły patyk zainteresował się wilczur należący do Megan i
Patricka – rodzeństwa państwa McGawinów. Co z tego wynikło?
Autorem
książki jest Marcin Hybel, który urodził się w 1980 roku w Krakowie.
Inspirowany twórczością komiksową Janusza Christy debiutował książką „Awantura
na moście”. Ceni sobie ciszę, spokój i życie z dala od wielkomiejskiego
zgiełku. „Różdżka z Fershey” to jego czwarta wydana książka. I jak sam
pisarz podkreśla jest dla każdego, kto czuje się młodo.
Jeśli
jesteście ciekawi, co przydarzy się wszystkim postaciom książki, zachęcam do
lektury. I kim jest naprawdę chłopiec o drobnej budowie ciała?
Gorąco
polecam książkę, której przesłaniem jest to, by uważać na to, czego sobie
naprawdę życzymy.
Katarzyna Żarska
Wydawnictwo: ZYSK i S –
KA
Premiera: 03.03.2020 r.
Gatunek: Literatura dla
dzieci i młodzieży
Oprawa: miękka
Ilustrowała: Kasia Cerazy
Liczba stron: 344
(nowość wydawnicza)
Komentarze
Prześlij komentarz