„… Trzeba robić to, co człowiek ma
w sercu, i czekać na swój czas …”
(Zbigniew Wodecki 1950 – 2017)
Recenzja nie będzie
laurką, czy jakimś podniosłym wyznaniem. Jest szczera, jak książka, która
oprócz tego, że jest doskonałym źródłem informacji przedstawia artystę z dwóch
płaszczyzn.
Autorami publikacji są
Kamil Bałuk i Wacław Krupiński. Biografia podzielona jest na dwie części.
Pierwsza nosi nazwę – ZBYSZEK i jest reporterską opowieścią Kamila Bałuka o
tym, jak Zbigniew Wodecki spotkał Mitch&Mitch i co z tego wynikło. Druga
zaś, wywiad rzeka Wacława Krupińskiego, czyli rozmowy prowadzone od
października 2010 do maja 2011 roku, przed występem na OFF Festivalu. Czytelnik
dostaje dwie wizje. To ta bardziej prywatna i czysto zawodowa. Mówi się
potocznie, że „czas leczy rany”. W przypadku Pana Zbigniewa Wodeckiego, to
wielka strata. Wiele pozytywnych opinii wypowiadają inne gwiazdy np. Alicja
Majewska, Irena Santor, czy Włodzimierz Korcz podczas swoich występów.
Świat artystyczny, w
którym poruszał się Zbigniew Wodecki ograniczał się początkowo do Krakowa. W
1971 roku akompaniował na skrzypcach Ewie Demarczyk, którą uważano wówczas za
gwiazdę wielkiego formatu. Książka uzupełniona jest czarno – białymi
fotografiami. Dzięki dokumentom jest wiarygodna. Wodeckiego później określano,
mianem skrzypka na miarę czasów. Cechowała go lekkość, odpowiednie wyczucie
chwili i talent. Czasami opowiadał, że denerwowała go ignorancja muzycznych
niuansów, zarówno przez słuchaczy, jak i samych muzyków.
To też marzenia
wypowiadane żartem w wywiadach. Pozwolę sobie przytoczyć mały fragment: „ … Ja
to mam takie marzenie, że za dziesięć lat będę jechał Brooklynem. Tam widać
piękny Manhattan, jak na pocztówce. I na tym Manhattanie będzie taki sztrajf
przez całą Piątą Avenue w poprzek, będzie napisane: Zbigniew Wodecki koncert
16:00, 18:00, 20:00 – biletów brak …” Ktoś mógłby powiedzieć, że po co muzykowi
marzenia? A jednak …
Dla mnie, jako zwykłego
czytelnika Wydawnictwo Agora zrobiło świetną robotę. Odbiorca nie dostaje
papki, która ma się dobrze sprzedać. Publikacja jest perfekcyjna i dobrze
przemyślana. Wodecki był eleganckim panem z telewizji, showmanem, potem nastał
wybuch „Zbyszkomanii”.
Urodził się w sobotę w
krakowskim szpitalu im. Narutowicza. Nie był orłem w nauce, ale miał charakter.
Wiedział, że musi przejść z klasy do klasy. Czy ukształtowało go ojcostwo? A
może Wodecki był typem lekkoducha? Pytań jest wiele, ale niektóre odpowiedzi są
zaskakujące. Fotografie przybliżają też inne wspomniane gwiazdy polskiej
muzyki. To też taka lekcja historii w pigułce.
Uważał się za dobrego
kierowcę, a energią była dla niego ucieczka przed prozą normalnego życia. Na
końcu publikacji oprócz posłowia i podziękowań znajduje się „Alfabet Zbigniewa
Wodeckiego”. Liczę, że sięgnięcie po publikację i dowiecie się, co w nim jest
;-)
Gorąco polecam, bo
książka jest doskonałym dodatkiem do tego, by świąteczna atmosfera była jeszcze
bardziej niesamowita, czyli z książką w tle.
Katarzyna
Żarska
Wydawnictwo:
Agora
Oprawa:
twarda
Projekt
graficzny okładki: Krzysztof Iwański
Liczba
stron: 480
(nowość
wydawnicza)
Komentarze
Prześlij komentarz